czwartek, 10 października 2013

3. Zaraz będę

Cześć
Dziękuje za krytykę, gdy się nad tym zastanowiłam, faktycznie jest wiele do życzenia co do poprzedniego odcinka. Nad tym pracowałam dłużej i wydaje mi się że jest lepiej. Zapraszam do czytania J


/Tom ( Tomiichi)/

Obudziłem się z moralnym kacem. Przyłożyłem dłoń do czoła wspominając wczorajszą rozmowę z bratem. Byłam na siebie zły że tak szybko go zbyłem. Nie miałem pojęcia że on ciągle się tym zadręcza. Przecież to nie była jego wina. Wolę już mieć kaca po wódce niż wyrzuty sumienia.

Powoli wygrzebałem się z pościeli, ciągle rozważając jak i czy aby na pewno wrócić do wczorajszej rozmowy.

-Ryu – zajrzałem do pokoju brata , gdzie o dziwo go nie zostałem – Ryu?! – krzyknąłem w głąb mieszkania nie wiedząc czemu , zacząłem się denerwować.

-Coś Ty taki zdenerwowany? – mój brat wyszedł zaspany z salonu, a ja odetchnąłem z ulgą.

-Nie, nic – odpowiedziałem już mniej pewnie, podszedłem w jego stronę i minąłem go w drzwiach wchodząc do salonu. Usiadłem na kanapie dokładnie tam gdzie wczoraj. Poczekałem aż Ryu do mnie dołączył i spojrzałem na niego nie pewnie, widziałem że jest zdenerwowany, jednocześnie patrzył na mnie z niepokojem.

-Śmiało młody – brat zachęcał mnie do mówienia, co w cale mi nie pomagało.

- Ja nie chce , żebyś się obwiniał o to co się stało – mówiłem cicho, patrząc na dywan, gdy już skończyłem spojrzałem na brata, miał założone ręce na piersi i przymknięte oczy. Dla nas obydwóch ta rozmowa nie należała do najłatwiejszych, wczoraj po raz pierwszy o tym rozmawialiśmy. Obydwoje byliśmy poddenerwowani.

-Tomii, to nie jest takie łatwe – przetarł wciąż zaspane oczy, przyglądałem mu się uważnie.

-Jest. Stało się, nie chce żeby się za nami to ciągnęło.

-Tom, Ty przez ze mnie nie widzisz na jedno oko, masz pełno blizn – Ryu przerwał mi stanowczo, słyszałem w jego głosie pewną rozpacz.

-Nigdy Cię za to nie obwiniałem – szepnąłem opuszając głowę, czułem się beznadziejnie gdy dotarło do mnie że Ryu cały czas się tym zadręczał, miał wyrzuty sumienia, a ja nawet nie umiałem z nim porozmawiać.

-Dziękuje – odpowiedział równie cicho, jednak mimo to wiedziałem że Ryu sobie nie wybaczył. Widziałem po nim że ciągle się zadręcza. Jednak czułem że między nami będzie już lepiej.

-Ubiorę się i skończę po coś do żarcia – rzuciłem wesoło by rozluźnić nieco napiętą atmosferę, Ryu spojrzał na mnie z wdzięcznością. - Zaraz będę.


Przemyłem twarz, wyszorowałem ząbki po czym zrobiłem szybki makijaż. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem swoje puste ślepie. Zapomniałem włożyć opaskę przez co w lustrze widziałem swoje mętne i puste spojrzenie prawego oka. Szybko odwróciłem się od lustra, nie umiałem patrzeć na siebie od tamtego czasu. To oko było dla mnie czymś czego mimo tylu lat nie potrafiłem zaakceptować. Potrząsnąłem głową opędzając od siebie niepotrzebne myśli.
Włożyłem bordowe rurki, jakąś koszulkę, czarny płaszcz i glany, opaska również była już na swoim miejscu. Złapałem za portfel i telefon po czym wybiegłem z mieszkania. Nie było bardzo zimno, ledwie zaczynała się zima ale ja jestem zmarzluchem więc mi zawsze jest zimno. 

Szybkim krokiem szedłem w stronę marketu, minąłem jakąś budkę z fast food’em, przystanąłem gdy dotarł do mnie przyjemny zapach po czym zawróciłem. W końcu nie musimy zawsze jeść zdrowo.


-Dwa burgery max – odezwałem się do kobiety w budce patrząc na tabliczkę przedstawiająca oferty.

-Już się robi – szatynka uśmiechnęła się i spojrzała na mniej ciekawsko. Odwróciłem się udając że coś innego mnie interesuje. – Proszę bardzo – po paru minutach, kobieta podała mi reklamówkę gdzie było zapakowane zamówienie, zapłaciłem jej i czym prędzej odszedłem unikając wścibskich spojrzeń ze strony sprzedawczyni.

Z ulgą odetchnąłem wchodząc na klatkę. Tym razem zrezygnowałem z windy, zresztą mieszkaliśmy na trzecim piętrzę więc nie tak źle. Już prawie byłem przed swoimi drzwiami gdy zrobiło mi się ciemno przed oczami i czułem jak zaraz polecę w dół. Próbowałem złapać się barierki jednak nie udało mi się i czułem jak uderzam plecami o schody i zsuwam się po nich zatrzymując dopiero na ścianie. Czułem niesamowity ból, zamknąłem oczy.

/ Ryu /

Usłyszałem huk dobiegający z klatki schodowej. Miałem złe przeczucie, wyjrzałem na klatkę, miałem wrażenie że serce zamarło mi na chwilę.


-Tomiichi – podbiegłem do brata, nie wyglądało to dobrze. Nasza sąsiadka Pani Amiko wyjrzała również na klatkę.

-Dzwonie po karetkę – odezwała się, byłem jej wdzięczny. Cholera Tomii, trzymaj się. Po chwili starsza kobieta podeszła do mnie – Nie ruszaj go, musimy poczekać.

-Wiem – odpowiedziałem cicho, delikatnie głaszcząc włosy młodszego brata, zawsze tak robiłem gdy byliśmy młodsi i przychodził do mnie z problemami, to go uspokajało.
Na szczęście nie musieliśmy długo czekać, ratownicy pojawili się bardzo szybko wraz z noszami, nie mogłem patrzeć jak go zabierają. Poczucie winy wróciło ze zdwojoną siłą.

-Gdzie go zabieracie? – zapytałam siląc się na spokojny ton.

-Pan z rodziny? – Spytał jeden z ratowników przypinając właśnie brata pasami.

-Tak, to mój młodszy brat – ręce mi się trzęsły, strasznie brałem się o brata.

-W takim razie może pan jechać z nami.

-Dziękuje – odezwałem się cicho. Czułem się tak strasznie bezsilny. Jeszcze rano rozmawialiśmy a teraz jedzie nieprzytomny w karetce, byłem wdzięczny że mogłem być przy nim. Dopiero teraz zauważyłem że jest naprawdę blady, i chyba znów schudł.
Jak tylko dojechaliśmy, jakiś lekarz dobiegł do karetki i zajął się moim bratem a mi kazano czekać. Znów czułem się bezsilny.


Parę lat temu też kazano mi czekać. Nikt nie chciał mi powiedzieć co się działo z moim bratem, strach mnie w tedy zżerał a na koniec dowiedziałem się że mój młodszy braciszek otarł się o śmierć.

Siedziałem na poczekalni, zdenerwowany, zniecierpliwiony i niepewny.

Po prostu bałem się o Tomiego.

Wystukałem parę słów w sms'ie do Satoshi'ego, gdyby ktoś z zespołu chciał wiedzieć co się dzieje. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać.


Zaraz będę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz