czwartek, 26 września 2013

2. Whiskey i szczere rozmowy

Cześć ! J

Dziękuje bardzo za miłe komentarze, zgodnie z waszymi życzeniami mam mnóstwo weny, i to dzięki wam :>. Mam nadzieje że wam się spodoba , zapraszam do czytania.


~         ~         ~         ~


/ Tom (Tomiichi) /


Siedzieliśmy w mojej garderobie tuż przed koncertem. Sztab stylistów i wizażystów co chwile podchodził do któregoś z nas i coś zmieniał, dokładał, odejmował. Ja sam zostałem wciśnięty w cholernie ciasne skurzane rurki, które nie były za wygodne. Dodatkowo do lewej kieszeni miałem przyczepione parę łańcuszków o różnej długości i grubości, natomiast nad prawym kolanem miałem rząd trzech suwaków, na cholerę nie wiem po co. Do tego czarne trampki, i luźną czarną poszarpaną koszulkę ze srebrnymi pszeszyciami. Oczywiście obowiązkowo parę łańcuchów zawieszonych na szyji, pieszczochy na nadgarstkach i skrzydła anioła na lewym serdecznym pierścieniu, nie zapominając oczywiście o czarnych paznokciach i mocnym ciemnym makijażu.


Reszta zespołu wyglądała podobnie, różniliśmy się tylko kolorami szczegółów. W końcu mamy tworzyć całość nie?


Dzisiaj kończymy trasę w Tokio. Sasuke miał przyjść, dostał nawet wejście za kulisy. On jako jedyny był osobą w szkole ,z którą trzymałem. Można wręcz powiedzieć że się przyjaźnilśmy. Fajnie będzie powspominać stare czasy.


Wypuszczali nas po kolei, na scenie był już Kazuo, Satoshi i Yui a Ryu właśnie wchodził. Pisk fanek za każdym razem gdy na scenie pojawiała się kolejna osoba, rósł w siłę. Zawsze będę pod wrażeniem tego pisku, jest tak przenikliwy, głośny i wkurzający. Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem na scenę trzymając w ręce mikrofon.

-Witamy w Paradoxie, jakiego jeszcze nie doświadczyliście – na scenie byłem pozbawiony golfu czy chusty co wpływało na to że czułem się mniej komfortowo i starałem się to ukryć zachowaniem. – Zaczynamy !! – pisk fanek był niesamowity, gdy tylko Ryu zaczął szarpać struny a Kazuo uderzył w bębny fanki posłusznie umilkły wsłuchując się w naszą muzykę. To było coś co uwielbiałem. Satoshi i Yui dołączyli po chwili.

 -It is cheesed with power and the morality of which it goes mad * - podeszłem do brata, rzucając mu wyzywające spojrzenie - A lot of people became dogs having tied to the chain – staneliśmy plecami do siebie, po czym oparłem się od niego rzucając spojrzenie w stronę publiczności - Your happy happy there? … Hey God ! Are You Ready? – stałem na „wybiegu” śpiewając, jak zwykle wkładałem w to całego siebie. – Hey God ! Are You Ready ! Hey God Are You Ready? kikasete yo "bodies"


Stałem obok statywu na mikrofon, odkręciłem butelkę wody po czym wziąłem łyk, z sztucznym wypracowanym uśmiechem podszedłem na koniec sceny i polałem fanów wodą, pisk zadowolonych fanek był uderzający. Cofnąłem się odruchowo i pobiegłem po mikrofon. Rzuciłem przelotny uśmiech w stronę perkusisty i zacząłem kolejną piosenkę.

-We just wanna fun tonight ** – podszedłem w stronę publiczności i skierowałem w jej stronę mikrofon czekając na reakcje – We just wanna fun tonight – powtórzyłem w rytm i skierowałem mikrofon ponownie do publiczności. Tym razem nie musiałem czekać.
-We just wanna fun tonight – niesamowite uczucie gdy publiczność śpiewa razem z tobą.
-sousa tanoshikerya kowa ka nee – podbiegłem do basisty – No Fan No Future ! No Fun, No Future ! No future..


Biegałem, skakałem i bawiłem się z publicznością do końca piosenki. Jasne światło reflektorów podążały za mną aż na środek sceny gdzie się zatrzymałem.

-Parę miesięcy temu, w tym mieście, na tej scenie zaczynaliśmy Dark Side Shine, dzisiaj i tutaj kończymy tą trasę – oczyma wyobraźni widziałem jak po każdej twarzy przebiega cień rozczarowania, utwierdzał mnie w tym jęk smutku publiczności – Ale dziś dopiero zaczynamy !


/ Itachi /


Było głośno, ciasno i co chwile ktoś na mnie wpadał. Patrzyłem na brata jak z uśmiechem podskakuje, a ja zamrugałem słysząc słowa następnego utworu.

-I love sex – wokalista zakręcił się uwodzicielsko wokół statywu – I love drugs – tym razem się oblizał - Denshitoakuma ga odori dasu yoru ni ,oraneko no koshitsuki shitatakana akui *** - co jak co ale musiałem przyznać że chłopak miał niesamowicie przyjemny głos. Przyłapałem się na tym że delikatnie kiwam się w rytm z uśmiechem na ustach - who Baby...Yumemigokochi ni modaete, oh Baby... Atama no naka tokete ku yō ni  - hipnotyzował mnie, nie mogłem oderwać wzroku od wokalisty. Mimo czarnego stroju w którego skład wchodziła poszarpana koszulka, dużo łańcuchów, mocnego makijażu wydawał się być kruchy, delikatny . Potrząsnąłem głową odpędzając te myśli od siebie, postanowiłem się skupić na słowach utworu. - oh Everybody needs to, be somebody. What do you see? Love is Over...Yasashī seppun o boku no soba de,Love is Over... Shiroi suhada ni obore sasete


Mimo tego że koncert skończył się dobrą godzinę temu mój brat ciągnął mnie gdzieś, mówiąc tylko żebym powspominał sobie czasy gdy on chodził do przedszkola. Nie miałem pojęcia o co chodzi ale posłusznie przeglądałem w pamięci wspomnienia z tamtych czasów. Z tego co pamiętałem Sasuke przyjaźnił się z jakimś chłopcem, chyba nawet chodził z nim potem do szkoły, ale nie umiałem przypomnieć sobie czegoś szczególnego.   


Stanąłem jak wryty czytając tabliczkę na drzwiach z napisem „Paradox – Phantom”. Uniosłem brwi do góry gdy mój brat jakby nigdy nic sobie zapukał po czym nie czekając za zaproszenie wszedł do środka ciągnąc mnie za sobą.


Garderoba, była naprawdę duża, na stał szkalny stolik a po obu jego stronach po dużej kanapie obitej jasną skórą.  Na jednej z nich, stojącej po lewej stronie siedział wokalista. Siedział na pół leżąco, noga założona na nogę, z delikatnym uśmiechem na ustach.

-Cześć Sasu – uśmiechnął się do mojego brata po czym jego wzrok utknął na mnie. Ilustrował mnie uważnie, a ja czułem się skrępowany, nie wiedząc czemu. – Ah, zapomniałem – uśmiechnął się ale w prowokacyjny sposób.

-Itachi – przedstawiłem się a chłopak tatralnie przyłożył dłoń do czoła.

-Wybacz, jak mogłem zapomnieć imię, brata mojego przyjaciela – wypowiadał słowa z wyuczoną rozpaczą i przerażeniem, Sasuke zaczął się śmiać a chłopak dołączył do niego. Ja sam tylko uśmiechnąłem się delikatnie. Gestem wskazał nam żebyśmy usiedli, posłusznie zajęliśmy miejsce na przeciwnej kanapie. Młodsi zaczeli wspominać stare czasy , co chwilę się śmiejąc, a ja tylko przyglądałem się wokaliście. Był magnetyzujący, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Był śliczny.

-A pamiętasz jak wycięliśmy ten numer babce od matmy? – kolejna fala śmiechu.

- A tą akcje na fizyce ? – znów śmiech. Rozmawiali tak i śmiali się przez godzinę.

-Naprawdę fajnie było się z wami spotkać – chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się zadziornie – musimy to powtórzyć – dodał i puścił oczko. Znów poczułem się skrępowany.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy razem z wokalistą z budynku, dopiero tam każdy poszedł w swoją stronę.


/ Tom /


Odetchnąłem z ulgą wchodząc do mieszkania, które dzieliłem z bratem. Tak jak się spodziewałem czekał na mnie w salonie. Skierowałem się do niego w nadzwyczaj dobrym humorze.  Usiadłem naprzeciw brata i spojrzałem na niego z uśmiechem.

-Chory jesteś ? – spytał Ryu z udawaną troską.

- Nie czemu? – odpowiedziałem bez złośliwości co dodatkowo go zdziwiło.

-Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał już zaniepokojony.

-Oj przestań, nie mogę mieć dobrego humoru – odpowiedziałem pytaniem, przewracając oczami. Odgarnąłem włosy opadające na lewe oko.

- A komu zawdzięczasz tak dobry nastrój? – przyglądał mi się uważnie.

-Zaprosiłem Uchihę, przyszedł z bratem – wytłumaczyłem rozkładając się na kanapie.

-Tak, ten twój kolega. – machnął ręką i włączył telewizor. Oboje wlepiliśmy wzrok w jakiś durny program – świętujemy koniec trasy? – Ryu uśmiechnął się po czym wstał i nie czekając na moją odpowiedz nalał nam whiskey z colą. Podał mnie szklankę i wznieśliśmy toast za początek wakacji.

Rozmawialiśmy już parę godzin, jednak od paru minut panowała między nami cisza, zagłuszana jedynie przez hałas telwizora.

-Tommii, przepraszam – spojrzałem zdezorientowany na brata.

-Za co? – nie rozumiałem co ma na myśli.

-Za to, że wtedy, kazałem Ci zostać przed tą cholerną kamienicą – mówił niemal szeptem, z opuszczoną głową.

-Aniki **** , przestań już, nie chce do tego wracać. – uśmiechnąłem się do brata pocieszająco i poklepałem go po ramieniu.

Około drugiej nad ranem poszedłem do swojej sypialni.

Zamknąłem oczy, a przed mną pojawił się przystojny brunet.

Zasnąłem z uśmiechem na twarzy.



~         ~         ~         ~



* The GazettE – Silly God Disco
** LM.C – No Fun, No Future
***  Lycaon – I love sex. I love drugs.

**** Aniki – Starszy brat

3 komentarze:

  1. Jak mam być szczera to mój pierwszy zachwyt minął. Albo po piątek i zmęczona jestem i nawet nie mam siły się cieszyć. Swoją drogą to parę błędów gdzieś tam mi mignęło. Nie to, żebym była jakimś wielkim znawcą oczywiście.
    Ogólnie to rozdział może być. Jednak mi tak trochę brakuje opisów. Szczególnie w rozmowie braci. No i widać, że do czegoś to spotkanie z wokalistą doprowadzi...
    Kończę zanim jeszcze, nie daj boże, zniechęce Cię do pisania

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko rozdzialik :))) narazie czekam na więcej i oby wena cię nie opuściła ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli mogę wiedzieć... kiedy można się spodziewać nowego rozdziału? :))

    OdpowiedzUsuń