/Tom/
Z
ulgą usiadłem na sofie, odkładając kule na bok. Miałem kompletny mętlik w
głowię.
Jeszcze
nie tak dawno mój brat zamartwiał się na śmierć a teraz nie miał czasu odebrać
mnie ze szpitala? Z resztą, czego ja od niego wymagam. W końcu on też ma swoje
życie. Nie jest moją niańką.
Potrząsnąłem
głową, odpędzając od siebie niepotrzebne myśli, nie mam zamiaru się znów
dołować. Sięgnąłem po pilota i włączyłem pierwszy lepszy program, po namyśle
przełączyłem jednak na jakąś stacje muzyczną. Pech chciał że puszczali akurat
nasz kawałek. Z dziwnym rozbawieniem oglądałem teledysk, którym grałem główną
role. Po chwili jednak to zajęcie mi się znudziło, więc zadzwoniłem po Sasuke.
Miał wpaść z jakimś kolegą za godzinę więc miałem jeszcze sporo czasu.
-Czas
się ogarnąć Tom – mruknąłem do siebie podnosząc się z kanapy. Przy pomocy
znienawidzonych przez mnie kul, dostałem się do mojego pokoju. Stanąłem przed
lustrem i spojrzałem w swoje odbicie. – Masakra piłą mechaniczną – skwitowałem swój
wygląd po czym zdjąłem ortezę, resztę ubrań i poszedłem do łazienki, z każdym
krokiem żałując że zostawiłem kule w pokoju. Krzywiąc się z bólu stanąłem pod
prysznicem odkręcając zimną wodę.
Zdecydowanie
tego mi właśnie potrzeba.
Odetchnąłem
z ulgą odchylając głowę do tyłu. Stałem tak, nie myśląc o czymkolwiek. Miałem
kompletną pustkę w głowie i czułem się niezwykle lekko. Po chwili jednak bolące
kolano sprowadziło mnie do rzeczywistości, w tępię ekspresowym odświeżyłem się
i wyszedłem z pod prysznica uważając na prawą nogę. Niemal do skakałem do
pokoju gdzie naciągnąłem na siebie czyste ubranie, tym razem decydując się na
zwykłe ciemne, nieco luźne spodnie i czerwoną koszulkę z krótkim rękawem. – No i
git. – mruknąłem przeglądając się w lustrze, ze względu na mój stan
zrezygnowałem z make up’u i układania włosów, pozwalając im schnąć ile chcą.
Jedynie założyłem opaskę na swoje miejsce.
-Wglądasz
lepiej niż myślałem – skwitował Sasuke wchodząc do środka, uśmiechnąłem się
delikatnie, i przepuściłem go i jego kolegę.
-Len
– blondyn z wesołym uśmiechem, wyciągnął dłoń przedstawiając się.
-Tomiichi
– przywitałem się z nim i przeszliśmy do salonu.
-Sasuke
dużo o Tobie mówi – zaśmiałem się słysząc słowa Lena, a Sasuke szturchnął go
ramieniem.
-Współczuje
– zaśmiałem się – jak chcecie coś do picia to musicie sobie sami przynieść,
kuchnia jest naprzeciwko.
-Spoko,
opowiadaj lepiej jakim cudem się tak urządziłeś – tym razem odezwał się Sasuke
przyglądając mi się uważnie.
-Spadłem
ze schodów- odpowiedziałem wzruszając ramionami, słysząc moje tłumaczenie obaj
wybuchli niepochamowanym śmiechem, przyglądałem się im z uniesioną brwią. –
Skończyliście? – spytałem z ironią co nieco ich uspokoiło.
-Nie
wipieniaj się – Uchiha najwyraźniej miał niezły ubaw.
Dochodziła
już dwudziesta druga a my siedzieliśmy dalej w salonie i wygłupialiśmy się
popijając piwo. Każdy z nas był już nieco wstawiony dzięki czemu atmosfera była
naprawdę luźna.
-Len
śpiewa – wypalił nagle Sasuke, uniosłem brew przypratrując się w zdziwieniu
blondynowi, który właśnie opieprzał bruneta.
-Z
chęcią posłucham. – mruknąłem przecierając skornie. – Byle czegoś porządnego.
-Właściwie
to tylko sobie podśpiewuje – burknął nieco zakłopotany.
-Oh,
nie krępuj się. W razie co pomogę – puściłem mu oczko chcąc dodać mu otuchy,
ale chyba to przyniosło odwrotny skutek. Len chciał już coś powiedzieć gdy ni z
tąd na środku pokoju pojawił się mój brat, z Devilem u boku oczywiście,
prychnąłem na ich widok co nie uszło nikomu uwadze. Zwłaszcza Ryu.
-Widzisz,
mówiłem że da sobie radę – mruknął Satoshi klepią Ryu po ramieniu.
-Gdzie
moje maniery – teatralnie uniosłem dłoń i przyłożyłem do czoła. – Len, to jest
Debil znaczy Devil czyli Satoshi, Sato to jest Len. – uśmiechnąłem się kpiąco
widzą jak Satoshi wkurza się słysząc moje słowa.
-Młody,
nie przeginaj – zaśmiałem się słysząc jak Sato próbuje mi grozić. Alkohol
przyjemnie szumiał mi w głowie, dodając odwagi. Wstałem ignorując ból w prawym
kolanie.
-Myślisz
że się Ciebie boje? – Wysyczałem oschłym tonem, widziałem jak jego wyraz twarzy
z początku spokojny zmienia się na zdenerwowany i chyba wystraszony. O, tak potrafię być potworem. Prychnąłem
kpiąco gdy cofnął się do tyłu.
-Satoshi,
odwieziesz kolegów Toma? – mój brat staną między nami, uśmiechnął się do
czerwonowłosego, a potem spiorunował mnie spojrzeniem. Dopiero wtedy zdałem
sobie sprawę że Len i Sasuke przyglądają mi się w szoku i przerażeniu? Widząc
ich miny wybuchnąłem śmiechem, co dodatkowo ich wystraszyło. Ryu popchnął mnie
delikatnie, tak że wylądowałem na kanapie. Dopiero gdy się uspokoiłem,
zauważyłem że jestem sam z moim bratem.
-Tchórz
– burknąłem niezadowolony, od kilku dni chodziłem nabuzowany i po porostu muszę się wyładować.
-Jesteś
nienormalny – mruknął Ryu przyglądając mi się z rozbawieniem.
-Jestem
potworem – odpowiedziałem na tyle cicho by nie usłyszał, przynajmniej tak mi
się wydawało.
-Idź
spać idioto. – Poczochrał moje włosy i poszedł do siebie zostawiając mnie
samego w salonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz