poniedziałek, 17 lutego 2014

5. Piwo i frustracja

/Tom/


Z ulgą usiadłem na sofie, odkładając kule na bok. Miałem kompletny mętlik w głowię.


Jeszcze nie tak dawno mój brat zamartwiał się na śmierć a teraz nie miał czasu odebrać mnie ze szpitala? Z resztą, czego ja od niego wymagam. W końcu on też ma swoje życie. Nie jest moją niańką.


Potrząsnąłem głową, odpędzając od siebie niepotrzebne myśli, nie mam zamiaru się znów dołować. Sięgnąłem po pilota i włączyłem pierwszy lepszy program, po namyśle przełączyłem jednak na jakąś stacje muzyczną. Pech chciał że puszczali akurat nasz kawałek. Z dziwnym rozbawieniem oglądałem teledysk, którym grałem główną role. Po chwili jednak to zajęcie mi się znudziło, więc zadzwoniłem po Sasuke. Miał wpaść z jakimś kolegą za godzinę więc miałem jeszcze sporo czasu.

-Czas się ogarnąć Tom – mruknąłem do siebie podnosząc się z kanapy. Przy pomocy znienawidzonych przez mnie kul, dostałem się do mojego pokoju. Stanąłem przed lustrem i spojrzałem w swoje odbicie. – Masakra piłą mechaniczną – skwitowałem swój wygląd po czym zdjąłem ortezę, resztę ubrań i poszedłem do łazienki, z każdym krokiem żałując że zostawiłem kule w pokoju. Krzywiąc się z bólu stanąłem pod prysznicem odkręcając zimną wodę.

Zdecydowanie tego mi właśnie potrzeba.

Odetchnąłem z ulgą odchylając głowę do tyłu. Stałem tak, nie myśląc o czymkolwiek. Miałem kompletną pustkę w głowie i czułem się niezwykle lekko. Po chwili jednak bolące kolano sprowadziło mnie do rzeczywistości, w tępię ekspresowym odświeżyłem się i wyszedłem z pod prysznica uważając na prawą nogę. Niemal do skakałem do pokoju gdzie naciągnąłem na siebie czyste ubranie, tym razem decydując się na zwykłe ciemne, nieco luźne spodnie i czerwoną koszulkę z krótkim rękawem. – No i git. – mruknąłem przeglądając się w lustrze, ze względu na mój stan zrezygnowałem z make up’u i układania włosów, pozwalając im schnąć ile chcą. Jedynie założyłem opaskę na swoje miejsce.


-Wglądasz lepiej niż myślałem – skwitował Sasuke wchodząc do środka, uśmiechnąłem się delikatnie, i przepuściłem go i jego kolegę.

-Len – blondyn z wesołym uśmiechem, wyciągnął dłoń przedstawiając się.

-Tomiichi – przywitałem się z nim i przeszliśmy do salonu.

-Sasuke dużo o Tobie mówi – zaśmiałem się słysząc słowa Lena, a Sasuke szturchnął go ramieniem.

-Współczuje – zaśmiałem się – jak chcecie coś do picia to musicie sobie sami przynieść, kuchnia jest naprzeciwko.

-Spoko, opowiadaj lepiej jakim cudem się tak urządziłeś – tym razem odezwał się Sasuke przyglądając mi się uważnie.

-Spadłem ze schodów- odpowiedziałem wzruszając ramionami, słysząc moje tłumaczenie obaj wybuchli niepochamowanym śmiechem, przyglądałem się im z uniesioną brwią. – Skończyliście? – spytałem z ironią co nieco ich uspokoiło.

-Nie wipieniaj się – Uchiha najwyraźniej miał niezły ubaw.



Dochodziła już dwudziesta druga a my siedzieliśmy dalej w salonie i wygłupialiśmy się popijając piwo. Każdy z nas był już nieco wstawiony dzięki czemu atmosfera była naprawdę luźna.

-Len śpiewa – wypalił nagle Sasuke, uniosłem brew przypratrując się w zdziwieniu blondynowi, który właśnie opieprzał bruneta.

-Z chęcią posłucham. – mruknąłem przecierając skornie. – Byle czegoś porządnego.

-Właściwie to tylko sobie podśpiewuje – burknął nieco zakłopotany.

-Oh, nie krępuj się. W razie co pomogę – puściłem mu oczko chcąc dodać mu otuchy, ale chyba to przyniosło odwrotny skutek. Len chciał już coś powiedzieć gdy ni z tąd na środku pokoju pojawił się mój brat, z Devilem u boku oczywiście, prychnąłem na ich widok co nie uszło nikomu uwadze. Zwłaszcza Ryu.

-Widzisz, mówiłem że da sobie radę – mruknął Satoshi klepią Ryu po ramieniu.

-Gdzie moje maniery – teatralnie uniosłem dłoń i przyłożyłem do czoła. – Len, to jest Debil znaczy Devil czyli Satoshi, Sato to jest Len. – uśmiechnąłem się kpiąco widzą jak Satoshi wkurza się słysząc moje słowa.

-Młody, nie przeginaj – zaśmiałem się słysząc jak Sato próbuje mi grozić. Alkohol przyjemnie szumiał mi w głowie, dodając odwagi. Wstałem ignorując ból w prawym kolanie.

-Myślisz że się Ciebie boje? – Wysyczałem oschłym tonem, widziałem jak jego wyraz twarzy z początku spokojny zmienia się na zdenerwowany i chyba wystraszony. O, tak potrafię być potworem. Prychnąłem kpiąco gdy cofnął się do tyłu.

-Satoshi, odwieziesz kolegów Toma? – mój brat staną między nami, uśmiechnął się do czerwonowłosego, a potem spiorunował mnie spojrzeniem. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę że Len i Sasuke przyglądają mi się w szoku i przerażeniu? Widząc ich miny wybuchnąłem śmiechem, co dodatkowo ich wystraszyło. Ryu popchnął mnie delikatnie, tak że wylądowałem na kanapie. Dopiero gdy się uspokoiłem, zauważyłem że jestem sam z moim bratem.


-Tchórz – burknąłem niezadowolony, od kilku dni chodziłem nabuzowany i po porostu muszę się wyładować.
-Jesteś nienormalny – mruknął Ryu przyglądając mi się z rozbawieniem.
-Jestem potworem – odpowiedziałem na tyle cicho by nie usłyszał, przynajmniej tak mi się wydawało.

-Idź spać idioto. – Poczochrał moje włosy i poszedł do siebie zostawiając mnie samego w salonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz